A co jesli nie mam do niej zalu?
Jesli wiem, ze to sie tak musialo skonczyc, bo ona taka poprostu jest?
I to nie zmienia faktu, ze ja kocham.
Wcale nie jest mi latwiej.
Najgorsze, ze ona tez nie chce odejsc.
Tydzien temu, gdy powiedzialem, ze juz nie wytrzymam tej ciaglej niepewnosci, czy jestesmy razem czy nie, ze moge o nia walczyc z calym swiatem, ale nie z nia.
Plakala, i prosila, zebym jej nie zostawial.
Teraz odeszla, a ja cala swoja sila woli zmuszam sie zeby pozwolic jej odejsc.
Wlasnie puscila mi sygnal na komorke, ot tak, bez powodu. (lzy stanely mi w oczach)
Wiem, ze ja kocham. Wiem, ze ona kocha mnie.
Wiem, ze nie umie byc z kims na powaznie. Jeszcze nie.
Wiem, ze nie potrafi, bo ostatnie 3 miesiace to ciagla hustawka od "chce zeby tak bylo zawsze" do "musze odejsc".
Jak pozwolic odejsc kobiecie moich marzen.
Czy pozwolic? Chyba musze.
Edit: ja 21, ona 18
Moj pierwszy powazny zwiazek.
Jej hmmmm, chyba nie poprzedni facet chcial ja wywiesc do szwecji, ale potem ja zostawil dla jej kumpeli, a potem chcial wrocic. Prawie mu pozwolila.
Zmieniony przez - Alisterek w dniu 2005-06-10 23:16:01