Wciąganie wiechyMaszt radiowy w Konstantynowie - maszt radiowy nadajnika długofalowego, Programu I Polskiego Radia, zwany również Masztem w Gąbinie, był najwyższą konstrukcją w dziejach świata. Posadowiony na ogromnym porcelanowym izolatorze, podtrzymywany był przez 15 odciągów stalowych zamocowanych na 5 poziomach. Wewnątrz konstrukcji znajdowała się winda napędzana silnikiem spalinowym, stosowana do przewożenia pracowników obsługi technicznej i konserwatorskiej. Wysokość masztu winda pokonywała w 30 minut. 8 sierpnia 1991 r. runął z powodu zerwania się jednego z trzech najwyższych odciągów w czasie prac konserwatorskich. Zwolennicy spiskowych teorii dziejów dopatrywali się w tym sabotażu radzieckich służb specjalnych, nie ma jednak ku temu żadnych przesłanek. W katastrofie nikt nie doznał uszczerbku na zdrowiu.
Obecnie najwyższym masztem jest KVLY/KTHI TV Mast.
Dane techniczne
wysokość: 646,38 m
masa: 420 t
moc nadajnika: 2 MW
lokalizacja: Konstantynów (powiat płocki) k. Gąbina (52° 22' 14" N, 19° 48' 23" E)
projektant: Jan Polak
wykonawca: Mostostal Zabrze
Kalendarium
1970 - rozpoczęcie budowy radiostacji
1972 - rozpoczęcie budowy masztu
18 maja 1974 - ukończenie
30 lipca 1974 - oficjalne uruchomienie radiostacji
8 sierpnia 1991 godz. 18:00 lub 19:10 - katastrofa
4 września 1999 - oddanie do użytku następcy: dwóch masztów w Solcu Kujawskim koło Bydgoszczy o wysokości jedynie 330 oraz 289 metrów
Promieniowanie
Radiofoniczny Ośrodek Nadawczy w Konstantynowie powodował powstawanie promieniowania elektromagnetycznego niejonizującego. Prowadzone pomiary stwierdzały występowanie przekroczeń norm dopuszczalnych w odległości nawet 3 km. Po runięciu masztu przekroczenia norm przestały występować[1].
Przypisy
↑ Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Miasta i Gminy Gąbin - I. Uwarunkowania Rozwoju, wrzesień 1998, s. 23
Raszyn / Gąbin / Solec
Napisał SQ8BGQ
Sunday, 06 March 2005
Pierwszą stację nadawczą (nadajnik i maszty) Programu I PR wybudowano w Raszynie pod koniec 1930 r. Wykonawcą samych dwóch 200-tu metrowych masztów była fabryka Cegielskiego z Poznania a realizacja zamówienia trwała 6 miesięcy. Maszty nie były jednak promiennikami, lecz służyły do zaczepienia na ich wierzchołkach 280-cio metrowej anteny typu "T". Była to najwyżej zawieszona antena na świecie, a Program I PR był najsilniejszą stacją długofalową w Europie i jedną z najsilniejszych na świecie. Nadajnik lampowy był zamontowany pod nadzorem specjalistów ze znanej firmy Marconi.
Od 4 stycznia 1931 r. radiostacja nadawała sygnał testowy z połową mocy nominalnej, 7 lutego wyemitowano próbną audycję, natomiast od 14 lutego 1931 r. rozpoczęto regularną emisję na 1339,3 m z mocą 120 kW. Oficjalne otwarcie radiostacji odbyło się bez większych uroczystości 24 maja 1931 r.
Pomimo niewielkiej mocy nadawczej program odbierano na terenie całej Polski i to za pomocą bardzo prostych odbiorników detektorowych nie posiadających własnego zasilania (odbiorniki te prąd potrzebny do działania i zasilenia słuchawek sygnałem akustycznym pobierały z ... powietrza, wykorzystując energię w.cz. transmitowaną przez nadajnik i wyfiltrowywaną w obwodzie rezonansowym nastrojonym na wymaganą częstotliwość odbiorczą). Postępująca elektryfikacja i industrializacja państwa, a także pojawienie się wielu europejskich stacji nadawczych spowodowało, że sygnał o dotychczasowej mocy zaczął być coraz mocniej zakłócany i jego odbiór stawał się coraz trudniejszy. Dlatego w 1938 r. podjęto decyzję o wymianie nadajnika na silniejszy. Zaplanowano jego rozbudowę i osiągnięcie mocy 600 kW. Gdyby projekt doczekał się realizacji, byłaby to najsilniejsza radiostacja na Ziemi. Prace konstrukcyjne przerwał wybuch II wojny światowej. 6 września 1939 r. nadajnik został zniszczony, a jeden z masztów wysadzony w powietrze przez wycofujące się polskie wojsko.
W 1945 r. przystąpiono do odbudowy Raszyna. Polsce został przekazany z wielką pompą od ZSRR nadajnik o mocy zaledwie 50 kW. Oczywiście tajemnicą pozostawało to, że był to ... nasz własny przedwojenny średniofalowy nadajnik zrabowany przez Sowietów na początku wojny (!).
Adaptacja i uruchomienie nadajnika trwały 5 miesięcy. Oficjalne otwarcie nastąpiło w 1945 r. Nadawano na falach średnich o długości 522 m a następnie 395,5 m. To tymczasowe rozwiązanie zostało zastąpione w 1949 roku przez nadajnik długofalowy dużej mocy (200 kW). Anteną był stalowy maszt kratownicowy o wysokości 355 m., będący wówczas najwyższą konstrukcją w Europie. W 1958 r. zadecydowano o zwiększeniu mocy do 500 kW. Osiągnięto to przez dobudowanie do istniejącego nadajnika drugiego, o mocy 300 kW. Oba nadajniki pracowały wspólnie do grudnia 1992 r. Zastąpiono je przez nowoczesny nadajnik firmy Asea Brown.
GĄBIN
W 1971 r. pomiary przeprowadzone przez PIR (Państwową Inspekcję Radiową) wykazały, że zaledwie 72 % ludności PRL mieszka w strefie dobrego odbioru Programu I PR. Jednak już kilka lat wcześniej podjęto decyzję o budowie nowego nadajnika i masztu nadawczego. Wybór padł na Konstantynów koło Gąbina. Był to centralny punkt naszego kraju. Takie usytuowanie nadajnika zapewniało równomierne pokrycie powierzchni Polski sygnałem radiowym. Ze względu na znany efekt wzajemnego znoszenia się fali przyziemnej z odbitą od jonosfery postanowiono wybudować maszt o wysokości 1/2 fali, tj. 646 m. Tak wysoka konstrukcja gwarantowała przeniesienie "martwych" obszarów wynikających z interferencji daleko poza granice państwa.
Budowę centrum nadawczego rozpoczęto w 1970 r. Sam maszt budowano od 1972 r. do 18 maja 1974 r., kiedy osiągnął ostateczną wysokość. Oficjalne i uroczyste otwarcie nastąpiło już 30 lipca 1974 r. Nadajniki skonstruowała szwajcarska firma Brown Boveri, projekt radiostacji wykonało Biuro Studiów i Projektów Radia i Telewizji, natomiast maszt nadawczy został wzniesiony przez Mostostal Zabrze. Konstrukcja składała się z 86 stalowych segmentów o trójkątnym przekroju. Maszt osadzony został na trzech porcelanowych izolatorach o wysokości ok. 2m i ważył około 420 ton (!). W pozycji pionowej podtrzymywany był przez pięć pięter odciągów wykonanych ze stalowej liny o średnicy 5 cm. W celu zapobieżenia indukcji, strat mocy i zniekształceniom charakterystyki promieniowania odciągi poprzedzielane były przez izolatory. Nadajniki promieniowały mocą ok. 2000 kW (2 MW!!!). Pomiary dokonane przez PIR wykazały na powierzchni 97% kraju odbiór sygnału o bardzo dobrym natężeniu, zapewniającym czysty odbiór.
Przy odpowiednich warunkach w porze nocnej Program I PR słyszany był w całej Europie, północnej części Afryki, a czasami na obszarze całego globu
8 sierpnia 1991 r., godz. 18:00
Z powodu błędu popełnionego podczas wymiany jednej z lin podtrzymujących maszt cała konstrukcja runęła. Trzask, łomot i w kilkanaście sekund wszystko leżało na ziemi. Niektórzy porównywali to z trzęsieniem ziemi. Maszt załamał się i zwinął, wbijając czubek tuż koło swojej podstawy.
Cud sprawił, że nikomu nic się nie stało. Robotnicy zdążyli wcześniej zjechać windą (pół godziny jazdy) na ziemię. "Jedynka" nie zamilkła, bo i tak z powodu remontu masztu od kilku tygodni emitowana była przez stare i słabsze nadajniki z Raszyna.
Kto zawinił? Mostostal Zabrze, który stawiał i konserwował potem maszt. Na ławie oskarżonych zasiadły trzy osoby: kierownik budowy, szef ds. technicznych i szef jednego z zarządów Mostostalu. Za nieumyślne spowodowanie katastrofy sąd skazał pierwszego z nich na 2,5 roku pozbawienia wolności, dwóch pozostałych na dwa lata. Wszystkie wyroki w zawieszeniu.
Problemy z odbudową masztu w Gąbinie - fale radiowe szkodzą, czy nie???
Wszyscy żałowali, że maszt upadł, ale byli i tacy, którym to było na rękę - komercyjne stacje radiowe właśnie wkraczały na polski rynek. Przyroda nie znosi pustki. Zapewne fakt, że "Jedynka" nie dochodziła do ponad 30 proc. terytorium kraju, umożliwił tak szybki rozwój komercyjnych rozgłośni - mówi Krzysztof Michalski, były prezes Polskiego Radia.
Zaczęto przygotowania do odbudowy gąbińskiego masztu.
Zgodził się na to rząd w specjalnej uchwale, a Sejm przyjął ustawę, zobowiązującą Telekomunikację Polską do postawienia nowego kolosa. Sprawą zainteresował się ówczesny prezydent Lech Wałęsa; rząd Jana Olszewskiego powołał specjalny zespół, podpisano umowy z wykonawcami. Nic to nie dało. Mieszkańcy Gąbina i okolic rozpoczęli wielką kampanię, protestując przeciwko takim planom. - Fale radiowe szkodzą naszemu zdrowiu - oświadczyli.
Przez prasę przetoczyła się fala dyskusji pod hasłem: "Szkodzą czy nie szkodzą". Polskie Radio podjęło próbę przekonania mieszkańców, że nic im nie grozi. Zamówiono kosztowne badania u specjalistów. Po dwóch latach eksperci stwierdzili: "W stanie zdrowia ludności nie stwierdza się odchyleń, które mogłyby mieć związek z działaniem pola elektromagnetycznego emitowanego przez Radiowe Centrum Nadawcze w Konstantynowie". Ale nikogo to nie przekonało. Mieszkańcy zagrozili blokadą dróg i strajkiem. Do sądu zaskarżyli decyzję wojewody płockiego, który wyraził zgodę na odbudowę masztu. Postawili na swoim. Naczelny Sąd Administracyjny przyznał im rację (decyzja wojewody była podjęta według starego prawa budowlanego, a NSA uznał, że powinna być zgodna z nowymi przepisami).
Prezes ówczesnego Polskiego Radia, pan Krzysztof Michalski rozpoczął rajd po gabinetach ministra obrony, szefa Sztabu Generalnego, ministra rolnictwa. Osobiście sprawdzał kilkanaście propozycji. Do sali gimnastycznej w Ruskim Brodzie (ówczesne woj. radomskie) na spotkanie z mieszkańcami przywiózł m.in. popularnego dziennikarza Tadeusza Sznuka. Powitały ich transparenty z napisami "Śmierć!".
Znaleziono wysokie hałdy kopalni Bełchatów w gminie Kamieńsk. Wysokie położenie miało poprawić zasięg masztu. Wstępne oceny rzeczoznawców Ministerstwa Ochrony Środowiska były korzystne - centrum nadawcze nikomu nie zagrozi. Ale mieszkańcy okolicznych wsi nie dali się przekonać. Zebrali kilka tysięcy podpisów pod listem protestacyjnym, który przygotowała miejscowa "Solidarność".
Udało się dopiero na poligonie bombowym w Solcu Kujawskim koło Bydgoszczy.
SOLEC KUJAWSKI
Maszt w końcu stanął, niewielki i w Solcu Kujawskim. Nikt dziś nie zaprząta sobie głowy myślami, że wysokością konstrukcji po wielu latach przestaniemy wieść prym w Europie. Każdy się cieszy, że "Jedynka" po prostu będzie.
Pomogło Radio Maryja
Dlaczego mieszkańcy piętnastotysięcznego miasteczka nie wpadli w panikę z powodu "elektromagnetycznego smogu"? Maszt z jednej strony będzie wysyłał programy radiowe w świat, z drugiej przynosił pieniądze - mówił prasie burmistrz miasteczka Antoni Nawrocki. Oczywiście, nie obyło się bez protestów. Na budynku "Solidarności" zawisł nawet transparent z napisem "Nie damy uśmiercić Solca". Nie chciano toczyć wojny z mieszkańcami, więc zorganizowano referendum. Przesądziło sprawę - 66,7 proc. mieszkańców była za.
By osiągnąć tak dobry wynik, Krzysztof Michalski musiał się nieźle napracować. Do miasteczka zwoził naukowców od fizyki i medycyny. Profesor Zbigniew Wronkowski, onkolog, prostował plotki o zwiększonej zachorowalności na raka z powodu promieniowania fal radiowych. Prof. Krzysztof Dołowy, fizyk, wyjaśniał działanie nadajników. Trzeba było przekonać nawet naukowców z Torunia, że ich radioteleskop (urządzenie umożliwiające obserwację nieba za pomocą fal radiowych) nadal będzie funkcjonował bez żadnych zakłóceń.
Budowę masztu wsparło nawet Radio Maryja. Dzień przed referendum o. Tadeusz Rydzyk zgodził się wyemitować godzinną audycję, w której do masztu przekonywał m.in. prymas Polski kardynał Józef Glemp. - Kto wie, czy ta audycja nie zdecydowała o naszym sukcesie - zastanawia się Michalski.
Więcej kiosków z piwem
Mieszkańców Solca przekonały też zapewne zobowiązania radia, które postanowiło ofiarować gminie 3,5 mln zł na inwestycje związane ze służbą zdrowia oraz sportem. Przychodnię rejonową wyposażono w sprzęt rentgenowski, a miejscowi dostali pierwszeństwo przy zatrudnieniu w budowie dróg dojazdowych i wykonaniu linii energetycznych. Radio zapewniło, że zadba o promocję miasteczka.
Wkrótce w siedzibie samorządu gminnego wyłożono księgę życzeń, do której mieszkańcy wpisywali, gdzie powinny trafić "radiowe" pieniądze. Niektórzy chcieli halę sportową z basenem, inni fabrykę, by znaleźć w niej pracę, jeszcze inni mieszkania. Byli też tacy, którzy nic nie wpisali, ale oczekiwania mieli bardzo konkretne. - Ja to bym chciał, aby na każdym rogu stał kiosk z piwem i by zasiłek dla bezrobotnych był trzy razy wyższy - wyznał jednej z gazet pewien mieszkaniec Solca.
Opis techniczny Radiowego Centrum Nadawczego w Solcu.
Projektantem RCN było PR oraz Politechnika Wrocławska. Jako cel postawiono sobie zapewnienie poprawnego odbioru programu na terenie całego kraju oraz bliskiej zagranicy. W nocy nadajnik miał pokrywać swoim zasięgiem większą część Europy. Wymogiem była także możliwość łatwego przejścia na nadawanie w systemie cyfrowym.
Za 50 mln złotych rozpoczęto budowę centrum nadawczego. W części sfinansował ją budżet państwa (10 mln zł), a resztę opłacili słuchacze, płacąc abonament radiowo-telewizyjny. Pierwsza audycja popłynęła w eter w dniu 04.09.1999 r. Na uroczystym otwarciu był Prezydent RP, Kardynał J. Glemp, odznaczonych zostało wiele osób zasłużonych dla uruchomienia RCN w Solcu.
Ponieważ Solec Kujawski nie leży w centrum Polski, zadecydowano o budowie dwóch sfazowanych, uziemionych (!) masztów nadawczych 330 i 289 metrów, oddalonych od siebie o 330 metrów. Takie rozwiązanie zapewniło odpowiednie ukształtowanie charakterystyki wypadkowej systemu antenowego, zapewniającego równomierne rozprzestrzenianie się sygnału po powierzchni kraju. Kierunek maksymalnego promieniowania ustalono na Przemyśl - Lubaczów. Maszty wzniesione zostały przez specjalistów z Chorwacji. Budowę rozpoczęto w grudniu 1998 r., a ukończono 30 czerwca 1999 r. Każdy z nich otrzymał po pięć pięter odciągów o grubości 5 cm. Do każdego masztu zostało podłączonych po 120 przeciwwag, zakopanych kilkadziesiąt centymetrów pod ziemią. Zasilanie masztów energią w.cz. zbocznikowane zostało za pośrednictwem przedostatniego poziomu odciągów, przez co umożliwiono uziemienie całej konstrukcji łącznie z fundamentami, tworząc zarazem tzw. parasol odgromowy.
Sam nadajnik zaprojektowany i wykonany został przez firmę Thomcast. Urządzenie składa się z trzech bloków po 400 kW połączonych razem za pośrednictwem specjalnego sumatora. Taki układ posiada praktyczną moc ciągłą ok. 1000 kW. Każdy blok (400kW) zawiera 256 modułów małych nadajniczków po ok. 2 kW każdy, zbudowanych na bazie tranzystorów mocy MOSFET.
Ciekawostką jest sposób sterowania modułami. Są one załączane są w takt modulowania sygnałem m.cz., a sterowanie odbywa się światłowodami za pomocą specjalnego komputera. Aby zapewnić równomierny rozkład ciepła w nadajniku, zastosowano opatentowany system rotacyjnej wymiany pracujących modułów o częstotliwości 60 kHz (!). Poszczególne moduły zasilane są napięciem około 330 V (lampy w Gąbinie miały podawane na anody po 15 kV). Do RCN doprowadzono dwie niezależne linie zasilające 15 kV. Nadajnik jest łatwy w serwisowaniu. Naprawy polegają na wymienianiu uszkodzonych modułów z tranzystorami MOSFET. Naprawa trwa szybko i może być przeprowadzona podczas pracy nadajnika. Awaria jednego czy nawet kilkudziesięciu modułów powoduje jedynie zmniejszenie poziomu mocy wyjściowej w.cz. Cały układ ma sprawność około 90%.
Reakcja mieszkańców Gąbina na przeniesienie RCN do Solca.
Mieszkańcy z okolic Gąbina nie żałują, że pieniądze nie trafią do ich gminy i nadal nie są przekonani do masztu. - Nie wszystko można za pieniądze kupić. Ani zdrowia, ani życia się nie kupi - mówi Janusz Kiełbasa ze Stowarzyszenia Ochrony Życia Ludzi przy Najwyższym Maszcie Europy.
Zalety fal długich.
Zaletą fal długich jest możliwość odbioru programu na jednej tylko częstotliwości na dużym obszarze. Na przykład, jadąc po całym kraju nie musimy co kilkadziesiąt kilometrów kręcić gałką w radioodbiorniku, bo wszędzie "Jedynka" jest obierana na częstotliwości 225 kHz. Inaczej jest ze stacjami nadającymi na falach UKF - by były słyszane na dużym obszarze, muszą mieć co najmniej kilka częstotliwości i w rezultacie trudniej je odnaleźć. Długie fale mają też jeszcze jeden plus - odbiera je praktycznie każdy odbiornik, nawet bez anteny.
Mają jednocześnie poważną wadę - są wyłącznie monofoniczne. - I dlatego dla melomanów nadawana w ten sposób muzyka koncertowa nie nadaje się do słuchania. Problem ten rozwiąże w przyszłości cyfryzacja. Sprzęt zamontowany w Solcu Kujawskim będzie można zmodyfikować, co umożliwi przejście z emisji analogowej na cyfrową. Poprawi to jakość dźwięku i zwiększy liczbę przekazywanych informacji oraz dodatkowych usług, podobnie jak w telewizji cyfrowej. Wówczas "Jedynka" będzie miała i duży zasięg, i będzie stereofoniczna. Najpierw jednak międzynarodowe organizacje muszą ustalić częstotliwości dla tych fal, by zapobiec bałaganowi w eterze.
Żródła:
[1] Świat Radio Listopad 1999
[2] Rzeczpospolita z 04.09.1999 r.
[http://www.radioam.net/content/view/52/40/]
______________________________
"Byle cię można wspomóc, byle wspierać, nie żal żyć w nędzy, nie żal i
- Hymn do miłości Ojczyzny
inż. Jan Polak, autor projektu masztu radiowego w Konstantynowie koło Gąbina
Na zdjęciach: Jerzy Jędrzejkiewicz, student PW, odbywający praktykę w gąbińskim ośrodku. (sierpień 1984 r.)
Maszt RCN w Gąbinie
Maszt w Gąbinie w okresie swej świetności
Maszt w Gąbinie po katastrofie
Na zdjęciu inż. Zygmunt Grzelak, kierownik RCN w Konstantynowie
Gąbin liczy straty
Marek Nejman
Myślcie o przyszłości, nie oglądajcie się za siebie - doradzają samorządowcom różni pragmatycy. Jednak mieszkańcy Gąbina, nolens volens, muszą czasami spojrzeć wstecz, by wyciągnąć wnioski i nauki, które pomogą im się odnaleźć w skomplikowanej rzeczywistości.
W gminie panuje atmosfera stanowiąca mieszankę urazów, żalu i głęboko skrywanych pretensji. Przypomina dyskomfort, jakiego z czasem doznajemy po fatalnie podjętej decyzji życiowej. - Nie mogę patrzeć na to miejsce, gdzie stał nasz maszt - mówi rolnik z Kamienia Nowego, który za żadne skarby nie chce ujawnić nazwiska. - A tym bardziej słuchać tego, co teraz mówią w radiu: "przekazujemy sygnał z Centrum Radiowo-Nadawczego w Solcu Kujawskim". Kiedyś w takiej chwili prostowałem się z dumy.
Nie tylko dla mieszkańców gminy maszt radiowy w Gąbinie był przez długie lata symbolem naszej potęgi radiofonicznej. Obok miejsca, z którego wyrastała konstrukcja ogromnego masztu, zarządzono ograniczenie prędkości. Na tym odcinku trasy Sanniki - Płock ludzie odwracali głowy, wstawali z podziwu, a dzieci wrzeszczały: o, jaki wielki!
O katastrofę nie było trudno. Maszt liczył 647 m i nie był to wcale naciągany europejski rekord wysokości. Wiedzieli o tym szczególnie polonusi zamieszkujący Kazachstan, Bliski Wschód, północną Afrykę i Europę Zachodnią. Latem mogli więc uczestniczyć na odległość w naszych żniwnych walkach o sznurek do snopowiązałek, a zimą w zmartwieniach związanych z kiepską przejezdnością nadwiślańskich dróg. To nie ironia, bo kiedy w 1990 r. maszt runął na ziemię (zła konserwacja), odczytano to jako symboliczny upadek reżimu. Niektórzy postanowili ten fakt wykorzystać jako znakomitą okazję, aby za żadne skarby nie dopuścić do odbudowy budowli. Plotka gminna od lat bowiem utrwalała w świadomości gąbinian przerażający obraz. Fale radiowe tej częstotliwości, jakie emitowało tutejsze Centrum Nadawcze miały, rzekomo, dziesiątkować mieszkańców. Przekonywano, że to one skracały ludziom życie, dzieciom odbierały naturalną odporność, a mężczyznom potencję.
Przestraszonym i zdeterminowanym zaczęła przewodzić Teresa Skórzyńska i popierający ją Janusz Kiełbasa. Energiczna kobieta potrząsała podręcznikami z zakresu medycyny przemysłowej. Z czasem opanowała je na tyle, że na każdy kontrargument odpowiadała fachową listą chorób i zagrożeń nękających jej współmieszkańców. Dramatyczne wydarzenia mnożyły się, a wraz z tym gęstniała atmosfera. Kiedy w Gąbinie powstało Stowarzyszenie Obrony Życia Osób Poszkodowanych Przez Maszt, wiadomo było, że ten ostatni nie zostanie łatwo dźwignięty z ziemi. Ponieważ PR i Telekomunikacja Polska zaprzeczyły jakoby maszt wpływał na zdrowie gąbinian, konflikt zaostrzał się z tygodnia na tydzień. Władze samorządowe wydawały się całkiem ubezwłasnowolnione. Ówczesny burmistrz Jan Ciastek i sekretarz Teresa Nowakowska siedzieli w swoich gabinetach w oczekiwaniu na kolejną demonstrację, protest, wizytę TV. Na codzienną samorządową robotę nie było czasu i... klimatu. Przypomnijmy: był to okres transformacji ustrojowych i rozbudzonych nadziei, ale również histerycznego szukania zamaskowanych komuchów oraz wrogów demokracji. Jan Ciastek powtarzał w kółko: popieramy mieszkańców i nic nie możemy robić wbrew ich woli! Ale widać było, że po tej wzniosłej deklaracji miał ochotę huknąć pięścią w stół i zawołać: dosyć zadymy! A potem zapytać: skąd biedna gmina będzie czerpać podatki?! Centrum Nadawcze płaciło sporo i solidnie.
Wtedy właśnie na arenie (także pozagąbińskiej) pojawił się Adam Struzik. Ten znany dzisiaj polityk (były marszałek Senatu) był wówczas radnym, zwykłym lekarzem gminnym, który akurat awansował do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku. Trudno przewidzieć, jak zakończy on swoją polityczną karierę, wiadomo jednak, że zaczął ją mądrze. - Popieram mieszkańców, którzy domagają się obiektywnej prawdy na temat szkodliwości masztu - zadeklarował. - Jeśli zostanie to naukowo potwierdzone, sam będę przeciw.
Ale ludzie nie domagali się prawdy, lecz kolejnych badań, ponieważ pierwsze ich nie zadowoliły. Wskazywały tylko to, co znano już na Zachodzie. Wpływ fal tego typu nie jest szkodliwy, co potwierdza nauka i praktyka wielu miast, gdzie takie maszty stoją. Nawet na te argumenty gąbinianie pozostawali głusi. Badali ich zwykli lekarze, docenci, profesorowie, przedstawiciele Instytutu Medycyny Przemysłowej w Sosnowcu itd. A oni tymczasem... żądali rzeczoznawców z agend ONZ. Gdybyż dziś, wzdychają niektórzy, gmina miała te pieniądze, które pochłonęły konflikty, demonstracje, strajki, procesy i rozmaite ekspertyzy!?
Gminę odwiedzali raz po raz ówczesny prezes Polskiego Radia - Krzysztof Michalski i przedstawiciele Telekomunikacji. Wszyscy łagodnie przekonywali i kusili konkretami. A te konkrety to inwestycje. Z jednej strony strefa ochronna likwidująca strach przed elektromagnetycznym promieniowaniem masztu, z drugiej - pomoc miejscowej oświacie i przy budowie szkół. No i co najważniejsze: odbudowany maszt miał zagwarantować, że program I PR miał nareszcie pokryć cały obszar kraju i z polskim słowem dotrzeć daleko za jego granicę. Twarde "nie" było jedyną reakcją stowarzyszenia. Adam Struzik, odsądzony przezeń od czci i wiary, zyskał w szerokiej opinii jako racjonalista.
- Dziś widać to jasno jak na dłoni - mówi ze smutkiem Mirosława Nyckowska, sekretarz gminy. - Zbyt mała grupa mieszkańców gminy zadecydowała o tak ważnej sprawie. Liczyły się emocje, a nie ekonomia. Centrum płaciło gminie regularnie duże podatki. Można było za nie wiele zrobić. Teraz przejęcie Centrum z przyległościami, o ironio, proponuje się gminie, bo nie wiadomo, co z nimi począć?
Masztowe fobie
Ci, którzy - jak w gminie mówią - dobili gąbiński maszt, mogli sobie pogratulować. Histeria rozpętana przekonaniem o zabójczej szkodliwości fal radiowych rozlała się szeroko. Czas płynął, maszt należało odbudować, jednak traktowano go jak kukułcze jajo. Kiedy po raz kolejny wskazano jego lokalizację na terenie hałd bełchatowskiej kopalni, zawiązały się komitety. Były zwarte i gotowe na wszystko, czyli demonstrację, strajki, a nawet fizyczny odpór.
- Wierzyliśmy jeszcze w siłę racjonalnej argumentacji - opowiada Krzysztof Michalski. - Jeździliśmy stale do tych ludzi, przekonywaliśmy i obiecywaliśmy bardzo korzystne warunki. Brałem ze sobą znanych radiowców, między innymi Tadeusza Sznuka, aby rozmiękczyć twardy front przeciwników. Ale nawet ten człowiek o aksamitnym głosie i gołębim sercu nic nie wskórał. (...)
Skutki błędnych decyzji najlepiej widać w gąbińskiej gminie. Po maszcie ani śladu, ale Centrum Radiowo-Nadawcze, bezużyteczne, ale nadal sprawne, straszy dzisiaj swoją martwotą. Nowy, konkurencyjny maszt radiowy został oddany do użytku w Solcu Kujawskim. Gdybyż te zmarnowane pieniądze zasiliły budżet gminy, można by było...
Tu wypada zadumać się nad przewrotnością losu. Raz po raz rozlega się wołanie samorządowców z całego kraju, żeby coś zrobić, aby I program Polskiego Radia zaczął wszędzie docierać. Takim rozwiązaniem mają być fale UKF. Niewykluczone, o paradoksie, że stanowczo domagać się tego będą i ci w Gąbinie, którzy jeszcze nie tak dawno upadek najwyższego masztu radiowego w Europie przyjęli z wielką radością, a później nie zgodzili się na jego odbudowę.
Ciężko, ale...
Tak to gąbińscy samorządowcy stracili to, co zyskał Solec Kujawski. Stały dopływ gotówki do gminnej kasy: podatki, darmową promocję, przychylność inwestorów - wymieniają prawie jednym tchem solecki burmistrz Antoni Nawrocki oraz jego zastępczyni Teresa Substyk. W Gąbinie tymczasem na widok pustego miejsca po maszcie ludzie odwracają wzrok. Nie znaczy to jednak, że taka reakcja dotyczy całej gminy. Kusi ona, szczególnie latem i jesienią, swoim powabem. Jest zielona, lesista, położona niedaleko pięknych jezior (choć leżą one de facto na terenie sąsiedniej gminy Łąck) i szeroko rozlanej Wisły. Te naturalne walory są już wykorzystane. Powstają pierwsze hoteliki i gospodarstwa agroturystyczne. Wizytówką Gąbina jest bez wątpienia niedawno zbudowany dworzec PKS i wszechobecna czystość. Zarząd wyznaje zasadę, że pierwsze wrażenia przyjezdnych i turystów są bardzo ważne. Lokalne władze, chcąc zachęcić inwestorów, a przede wszystkim poprawić egzystencję mieszkańców (jest ich ponad 11 tys.), starają się jak najwięcej inwestować. Rezultaty to stacja uzdatniania wody, hala sportowa, oczyszczalnia ścieków. Rozbudowuje się dwie szkoły. Na niezłym poziomie działają GOK i dwa przedszkola samorządowe. Jest to proces bardzo trudny, zważywszy że budżet wynosi zaledwie 14 mln zł, a podmiotów gospodarczych, choć licznych, do potentatów gospodarczych zaliczyć nie można. (...)
Za najważniejszy nasz skarb uważam aktywność gąbinian. Odbiega ona zdecydowanie od naszej statystycznej - twierdzi Krzysztof Jadczak, burmistrz miasta i gminy. - Mieszkańcy pozakładali firmy przewozowe na skalę krajową i regionalną. Słyniemy także ze znakomitego szkółkarstwa. Nie najgorzej radzimy sobie w tych ciężkich czasach.
W istocie, twierdzenie o inwencji i przedsiębiorczości gąbinian nie jest naciągane. Wykorzystując położenie gminy, znajdują oni pracę w Płocku, Łodzi, Warszawie i Kutnie. Społecznym sumptem wybudowano remizy (Lipieńskie, Kamień Nowy) i poprawiono drogi. Działa aż dziewięć ochotniczych straży pożarnych. Gąbińska straż ze stuletnimi tradycjami, którą obecnie kieruje Waldemar Zawadzki, bierze udział w Krajowym Systemie Ratownictwa. Szkoda tylko, mówią dziś niektórzy, że część tej aktywności zużytkowano bezproduktywnie. Życie jednak jest przewrotne. Powtarzane kiedyś przez członków stowarzyszenia hasło "Zdrowie najważniejsze!" wciąż obowiązuje. Ale ludzie chorują tu nadal oraz opuszczają gąbiński padół, choć pełna likwidacja masztu miała im dać pełnię bezpieczeństwa i szczęśliwości.
Janusz Kiełbasa, jeden z najaktywniejszych członków byłego Stowarzyszenia Obrony Życia, jest obecnie radnym gminy. Wraz z innymi członkami rady (...) próbuje z chudego budżetu wyczarować coś dobrego dla miasta i mieszkańców. Do tego potrzebne jest końskie zdrowie i stalowe nerwy.
Źródło: Wspólnota - Pismo Samorządu Terytorialnego, nr 41/2001
06-LISTOPAD-01
Foto - ze zbiorów JTJ
Zmieniony przez - Barakus w dniu 2007-02-27 16:49:23
_______________________________
"Byle cię można wspomóc, byle wspierać, nie żal żyć w nędzy, nie żal i
- Hymn do miłości Ojczyzny
Położenie: Konstantynów k/ Gąbina, obecne woj. Mazowieckie, Polska
Czas powstania1972 - rozpoczęcie budowy
30 lipca 1974 - oficjalne otwarcie
8 sierpnia 1991 - zawalenie się
TypMaszt z odciągami
Styl architektonicznyNowoczesny
MateriałyStal
Wysokość646,38 metrów (2 120 stóp)
ArchitekciJan Polak
Opis obiektu Maszt Radia Warszawa był najwyższa konstrukcją kiedykolwiek zbudowana przez człowieka. Liczył sobie niemal 647 m wysokości, czyli o 140 więcej niż Tapei 101.
W 1970 r. w Konstantynowie koło Gąbina (ok. 90 km od centrum Warszawy) rozpoczęto budowę nowoczesnego ośrodka Warszawskiego Centrum Radiowo - Telewizyjnego. Jego sercem miał być gigantyczny maszt. Jego budowę rozpoczęto w 1972 r. i została ukończona po aż 2 latach, dokładnie 18 maja 1974 r., co jest bardzo długim czasem budowy jak na maszt.
Jako punkt odniesienia można wziąć bardzo podobny maszt KVLY-TV, który był budowany przez 33 dni. Wykonawcą wszystkich prac była znana firma Mostostal.
Oficjalne otwarcie i rozpoczęcie nadawania sygnału radiowego miało miejsce 30 lipca 1974r.
Maszt Radia Warszawa nadawał sygnał na falach długich o częstotliwości 225 kHz. Jego sygnał był słyszalny w całej Europie, Wschodniej Azji, Północnej Afryce, a nawet w USA i Kanadzie. Trudno się dziwić, skoro moc nadajnika wynosiła 2 MW.
Cała konstrukcja ważyła 550 ton i w całości wykonana była ze stali. Przekrój poprzeczny masztu stanowił trójkąt równoboczny o boku długości 4,8 metra. Konstrukcję masztu podzielono na 86 sekcji, każda o wysokości 7,5 metra. Główne elementy nośne wykonano ze stalowych rur o średnicy 24 cm. W zależności od miejsca ścianki rury miały od 8 do 34 mm grubości.
Maszt był utrzymywany w pionie przez pięć zespołów odciągów, czyli łącznie 15 lin o średnicy 5 cm.
Niestety 8 sierpnia 1991 r. około godziny 18 maszt zawalił się. Trwały wtedy prace remontowe, a za główną przyczynę katastrofy przyjęto nieprawidłowe napięcie odciągów.
Władze planowały odbudowanie masztu, na co nie zgodzili się okoliczni mieszkańcy.
Następcą masztu w Konstantynowie została radiostacja w Solcu Kujawskim, której najwyższy maszt ma zaledwie 335 metrów.
Zmieniony przez - Barakus w dniu 2007-02-27 16:59:28
_______________________________
"Byle cię można wspomóc, byle wspierać, nie żal żyć w nędzy, nie żal i
- Hymn do miłości Ojczyzny
ja bym wjechal, ale na dól tylko ze spadochronem bym zlecial
w olsztynie tez jest ladny maszt
Zmieniony przez - Kamil102 w dniu 2007-02-27 17:52:06
_______________________________
Prawdziwi twardziele nie jedzą miodu
Prawdziwi twardziele żują pszczoły
Moim zdaniem, bardzo szkoda że ten maszt upadł, normalnie najwyższa budowla na świecie była w Polsce! To było coś.
_______________________________
"Byle cię można wspomóc, byle wspierać, nie żal żyć w nędzy, nie żal i
- Hymn do miłości Ojczyzny
teraz najwiekszy istniejacy maszt to chyba ten w Chorągwicy,za wieliczką.Mam tam babke i czasem podjade odwiedzić.Też spora konstrukcja
_______________________________