Witam. Sprawa wyglada nastepujaco. Sprzedalem uzywana lodowke pewnej osobie. Było to jakos przed swietami bozego narodzenia 2009. Kupujaca chciala otrzymac koniecznie lodowke przed swietami, wiec zaproponowalem wysylke kurierem za pobraniem. wszystko niby ok. Niestety lodowki nie wyslalem za pobraniem, ale jako zwykla paczke, tak po prostu wyszlo, tak bardziej pasowalo. Zadzwonilem i poinformowalem, ze lodowke juz wyslalem kurierem i ze prosze o wplate na konto. Wszystko ok, wplata miala zaraz nastapic, mialem swietny kontakt z kupujaca, jej wszystkie dane, zreszta mieszka 120 km os mojej miejscowosci. No i zaczelo sie. Telefony, ze kupujaca lada dzien wplaci pieniadze, na poczatku mialo byc po sylwestrze, pozniej w polowie stycznia, pozniej na poczatku lutego i tak dalej... Miesiac temu dzwonilem do tej kobiety, znowu mowila, ze lada dzien wplaci, ze teraz ma problemy finansowe.. Jakos 2 tygodnie temu napisalem jej maila, ze sprawe zglosze na policje, jesli nie bedzie miala zamiaru zaplacic. Otrzymalem odpowiedz ze wplata nastapila. Oczywiscie zadnych pieniedzy nie mam na moim koncie...
Ogolnie glupia sprawa, z mojej strony tez, ze wyslalem towar przed zaplata, no ale myslalem, ze kupujaca bedzie bardziej wiarygodna.
Ogolnie łącznie z wysylka kupujaca jest mi winna 330zl. W sumie moglbym podjechac do niej, ale szkoda mi czasu i pieniedzy na podroz, zwlaszcza ze nie mam pewnosci, ze ja zastanę. Proslbym o poradę, co najlepiej teraz moglbym zrobic.. Szkoda mi tych pieniadzy.. Z drugiej strony tez nie rozumiem takich ludzi jak ta kobieta... Wyslala mi naprawde chyba z 15 maili, sporo smsow, ze juz niedlugo wplaci... tyle staraconego czasu za 330zl...