"wszysycy" to dosc niefortunne kryterium. nie ma czegokolwiek, co by akceptowali wszyscy. czy to znaczy, ze np. dowody matematyczne sa bezwartosciowe, bo wszyscy ich nie uznaja (i oczywiscie nie rozumieja)?
nawet w swiecie nauki sa podzialy, jedni uznaja to, a inni tamto. i czy z tego wynika, ze nie ma dowodow w nauce?
wiara, wiara... skoro rozmawiamy o dowodach, to znaczy, ze nie o wierze (choc to sie tak latwo nie wyklucza, ale to temat na inna dyskusje). wiec skoro ktos tu pisal, ze ani udowodnic, ani zaprzeczyc dowodem istnienia Boga nie mozna, to znaczy, ze w jakims tam stopniu zgadza sie na myslenie kategoriami dowodu. a jesli nie, to niech nie pisze, ze nie mozna. przyklad podalem - Anzelm. ktos sie nie zgadza, prosze bardzo, ale argumenty, a nie "bo nie".
hm... koorde ;] oczywiscie... albo zakladasz , ze bog jest i chcesz do niego kiedys dolaczyc i wypelniasz to co chce. albo olewasz. to wszystko... mija troche lat i sie przekonujesz :). cala to paplanina jest zbedna...
Zmieniony przez - brait w dniu 2005-05-27 20:52:24
_______________________________
Brait ! Brait !
Wierzę w Boga, bo znalazłem go w życiu. Doświadczyłem wystarczająco dużo razy jego obecności i pomocy, więc wierzę w niego i wierzę także w Jezusa. Oficjalnie jestem katolikiem, ale przede wszystkim oficjalnie. Dziwie się, że mój ksiądz katecheta nie obłożył jeszcze mnie klątwą. Pewnie to dobry człowiek.
Wirrze w Boga i w zasadzie to nie jest wiara tylko przyjmuje to jako pewnik bo wg mnie nie ma innej opcji
Jesli sie gleboko wierzy w Boga to latwiej zyc ja sobie rozne niepowodzenia choroby itd tlumacze ze to niejako proba i wiara czyni cuda i w moim przypadku to sie sprawdza nie raz bylem w sytuacji gdzie nierealne bylo rozwiazanie takie jak bym chcial a nie raz konczylo sie jeszcze lepiej niz bym mogl przypuszczac.
Pozatym gdyby nie bylo Boga to po co zyjemy ? zeby umrzec ? bez sensu to by bylo
_______________________________
"Nie ma odpornych na ciosy, są tylko źle trafieni"
zakladam jest bog i szatan. postepuje " zle " to ide do piekla... ale ja nie chce, ide gdzie chce, robie co chce.. co sila mnie wezma? taki niby wolny jestem.... w takim przypadku czuje sie jak rybki w akwarium ;>
bog jest wszechmogacy... wie co sie ze mna stanie. czyli tak...
urodzilem sie i mam wolna wole ale ON wie jak ja wykorzytam i ze po okolo 80 latach zycia trafie do " piekla "... czyli powstalem po to zeby cierpiec meki w nieskonczonosc ?
sorry ale to wszystko jest po prostu smieszne ;P;P;P olewam frajera ;D
Zmieniony przez - brait w dniu 2005-05-27 23:25:51
_______________________________
Brait ! Brait !