Witam wszystkich, szukam ratunku i porady we wlasnej sprawie. Od zawsze choruje na niedobor serotoniny i zespol obsesyjno-kompulsywny, nerwice. W ostatnim czasie wiele rzeczy mnie rozczarowalo, wiele sie posypalo i choc mam dobra rodzine, wymarzone studia, to czuje ze nie jestem w stanie dalej tak zyc. I bynajmniej nie jest to uzalanie nad soba, po prostu moja psychika jest tak obciazona, ze samobojstwo wydaje mi sie jedynym wyjsciem z tej petli. Bralem wiele lekow, bylem pod opieka wielu lekarzy, jednak to nie dziala. Leki ZALECZAJA problem, pociagajac za soba szereg wyniszczajacych skutkow. Myslalem nad tym, zeby oddac sie do szpitala psychiatrycznego, ale to zadne rozwiazanie. Pchaja w ciebie tablety poki nie poczujesz sie lepiej, pisza ci diagnoze, wychodzisz 'na wolnosc' i radz sobie sam. Moze powinienem zwrocic sie do starego kolegi, zeby spuscil mi porzadne wpyerdol abym sie ogarnal. Nie dam dluzej rady, naprawde.
Pare lat temu zwaliły mi sie wszystkie problemy na raz na łeb i tez myslalem o samobóju trochę. Leki olałem. Mialem nerwice(2 rodzaje na raz),dosc powazną depresje. Musisz zdobyć w sobie dużą determinacje. Ja wyszedłem i zostały mi małe pozostałości które stale zwalczam. Dużo przebywaj na słońcu a jak go nie ma to zapisz sie na terapie anty depresyjna światłem. Dużo rozmawiaj o problemach, moze byc nawet na chacie w internecie, są pokoje na temat depresji itp.(wzajemne zrozumienie dużo ci da)
Zajmij sie ruchem. Ja zacząłem regularnie biegać - trudno sie zebrać ale to duzo daje uwierz. Dużo czytaj, jest wiele różnych technik i poradników typu programowanie neurolingwistyczne, praca z podświadomością itp. Potem jak juz wyjdziesz z tego gówna będziesz tylko z siebie dumny. Uwierz mi że wszystko da się zmienić w bardzo dużym stopniu. Jak chcesz pogadać albo jakieś rady to pisz na pw :)
aha i pomyśl poważnie o psychoterapii. to jest bardzo skuteczna metoda. Zacznij działać.
Zmieniony przez - bestialski w dniu 2012-09-13 11:46:24
_______________________________
Matką rozpusty nie jest radość, lecz brak radości
Ja sobie postawiłem sprawę jasno (a miałem myśli samobójcze), a dokładniej tak: Jeśli się zabiję to nic z tego nie będzie, nic więcej nie osiągnę, nic nie poprawię, do tego nie wiem co mnie tam czeka. A póki żyję mogę wszystko naprawić, sprawić że będzie zayebiście.
@siwek, jak on choruje fizycznie? nie ma czegoś takiego jak niedobór serotoniny, to jest jedna z hipotez, ale nigdy nie udowodniona. zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (nerwica natręctw) to już praktycznie choroba cywilizacyjna, sam to mam w bardzo zaawansowanym stopniu, ale wszystko jest kwestią psychiki i radzenia sobie z emocjami. osoby, które tłumią w sobie emocje (jak autor tematu) uciekając tym samym od samych siebie popadają w tego typu nerwice.
jedyny sposób to akceptacja samego siebie, poznanie przyczyn swoich lęków, skonfrontowanie się z nimi i nauczenie się kontroli emocji, bez ich tłumienia.
to jest bardzo ciężkie, ale wykonalne. metod jest wiele (polecam psychoterapię ale też różne alternatywne metody, np. niedługo w Krakowie będą warsztaty oddychania holotropowego) tylko trzeba chcieć. większość ludzi nie chce, ucieka przed życiem w zaburzenia nakręcając się coraz bardziej, zapętlając się w myśleniu tylko o problemach.
objawy somatyczne to też skutek stresu i emocji, w dzisiejszych czasach jest cała masa hipochondryków, ale czasami jednak farmakoterapia jest potrzebna, żeby "odblokować" pacjenta, potem intensywna terapia i dobrze zorganizowany czas, tak żeby człowiek nie miał czasu na myślenie.
Moze powinienem zwrocic sie do starego kolegi, zeby spuscil mi porzadne wpyerdol abym sie ogarnal.
to jest bardzo dobry pomysł. jak będziesz tak leżeć nie mogąc się ruszyć to skup się na swoim ciele, na tym co odczuwasz w danym momencie, na tym zmęczeniu.
potem w każdej stresowej sytuacji gdy zaczniesz myśleć, żeby się zabić czy po prostu zaczniesz przejmować się swoimi problemami to przypomnij sobie jak się czułeś wtedy gdy byłeś pobity. a potem przestań myśleć i zacznij działać.
Zmieniony przez - NrG w dniu 2012-09-14 05:19:38
_______________________________
.
dziekuje wam, panowie, naprawde dobre slowo podnosi na duchu jak nic innego. mysli samobojcze i epizody depresyjne wracaja cyklicznie i wtedy jest naprawde ciezko, ale gdy czlowiek to przetrwa i przy odrobinie szczescia spotka na swej drodze zyczliwych ludzi, to odradza sie silny jak nigdy wczesniej. dziekowa raz jeszcze
Ja sobie postawiłem sprawę jasno (a miałem myśli samobójcze), a dokładniej tak: Jeśli się zabiję to nic z tego nie będzie, nic więcej nie osiągnę, nic nie poprawię, do tego nie wiem co mnie tam czeka. A póki żyję mogę wszystko naprawić, sprawić że będzie zayebiście
tak mysli cala rzesza meneli, cpunow i innych ktorzy przegrali zycie z wlasnej badz nie wlasnej winy, do tego ten strach przed tym ze "tam" bedzie gorzej.Nie ma zadnego nieba ani piekla, tu mozesz miec conajwyzej niebo albo pieklo
tylko pamiętaj o tym, że nie uciekniesz od tego, nie schowasz się przed tymi myślami dopóki nie zrozumiesz ich przyczyny i nie zaakceptujesz tego co się stało w Twoim życiu.
wiele osób miało "dobre dzieciństwo", z pozoru poukładane życie takie jakie inni by chcieli mieć, a jednak wrażliwi ludzie, nie mogący się przystosować mentalnie do społeczeństwa, odczuwają często stały niepokój i wewnętrzne rozdarcie między wartościami.
dobrze jest pracować nad sobą, żeby nie pogrążać się w negatywnym myśleniu o nas samych, nie wkręcać sobie i nie wyolbrzymiać swoich niedoskonałości. czasami ma się wobec siebie zbyt wygórowane wymagania, bo od dziecka wpajali nam do głowy, że trzeba się uczyć, ciężko pracować i utrzymywać tą machinę społeczną, która i tak się kiedyś posypie.
a przecież nie robiąc tego co inni, nie zarabiając milionów, nie mając piętnastu specjalizacji na uczelni, też można żyć szczęśliwie, tylko trzeba żyć chwilą i nie oglądać się za siebie.
Nie ma zadnego nieba ani piekla, tu mozesz miec conajwyzej niebo albo pieklo
jest to co chcemy żeby było. jak ktoś chce, żeby było chvjowo i to sobie wmawia codziennie to faktycznie tak jest. jak ktoś wierzy w teorie spiskowe to rzeczywiście zbiegi okoliczności go kiedyś wykończą.
każdy kreuje świat na swój sposób, jeżeli ktoś wierzy, że po śmierci będzie jeszcze bardziej chvjowo i to go jakoś tam napędza do życia to tym lepiej dla niego niż jakby się poddał.
ja kiedyś tak sobie myślałem, że najgorsze co by było po śmierci to "zawieszenie" się w tej pustce z własnymi myślami. tylko ja i nasze myśli i nic więcej, brak przemijającego czasu i tym samym brak jakiejkolwiek nadziei, że to się kiedyś skończy. przerażająca nieskończoność. i właśnie taka teoria powstrzymuje mnie w ciężkich chwilach i uświadamia, że sam mogę sterować swoim życiem i nikt mi nie wmówi, że czegoś nie ma, albo coś musi być tak jak ktoś chce.
zazdroszczę ludziom, którym pomaga religia. ja mam trochę inne wyobrażenie o świecie, ale rozumiem dlaczego ludzie "uciekają" w religie i duchowość.
Zmieniony przez - NrG w dniu 2012-09-14 12:24:17
_______________________________
.