Ogólnie to chodzi o ułożenie drabinki mistrzostw i kalkulacje zespołów. Czy to Serbii, czy dzisiaj USA.
Ale ja jestem zdania, że to są do c***a reprezentacje narodowe, nasze. Gra się zawsze o zwycięstwo albo wy******lać!
_______________________________
Prezes Rady 11
chcieli grac fair play, a to jak widac ni chvja się nie opłaca, słabe szwaby i kombinująca Serbia dziś wygrali i pewnie zmierzają do następnej fazy, a Polacy mają nóż na gardle...
_______________________________
Power wears out those who do not have it.
WTF? Co to mialo byc?!?
Brazylia nie grala wielkiej siatkowki, to my NIC robilismy...
Znowu ta psychiczna blokada sprzed 4 lat... no ile mozna sie bac Canarinhos?
ehhhh...dupa
_______________________________
pieniądze szczęścia nie dają...szczęście daje ich wydawanie ;)
no co Ty , nic takiego Brazylia nie wykonala by geba opadala.
_______________________________
pieniądze szczęścia nie dają...szczęście daje ich wydawanie ;)
może po prostu Polska odpuściła żeby jutro miec siły wygrac z Bułgarami? Może ktoś pomyślał w reperezentacji i doszli do wniosku, że Brazylia i tak ich ogra, więc po co się męczyc, lepsze szybkie 0:3 i regeneracja na Bułgarię
_______________________________
Power wears out those who do not have it.
no no tak jak komantarz prowadzacego przy rozmowie Castellaniego z Rezende:
" moze mowi mu, ze my wygramy z Bulagria, a Wy nam pomozecie"
_______________________________
pieniądze szczęścia nie dają...szczęście daje ich wydawanie ;)
Pierwszą rundę mistrzostw świata nasi siatkarze przeszli jak burza. Wygrali wszystkie mecze i w "nagrodę" trafili do "grupy śmierci" wraz z mistrzem świata Brazylią i trzecią drużyną ostatniego czempionatu - Bułgarią. Na pierwszy ogień nasi wicemistrzowie globu zmierzyli się Canarinhos. W meczu tym, rozegranym w Anconie, zobaczyliśmy zupełnie inną polską reprezentację. Podopieczni Daniela Castellaniego przegrali 0:3.
Od początku spotkania wyglądało to tak, jakby nasi zawodnicy, którzy przecież często w roku mierzyli się z Brazylią, wystraszyli się rywala. W grze Biało-Czerwonych było dużo nerwowości.
- Zagraliśmy zbyt nerwowo. Nie wiem dlaczego. Coś się po prostu zacięło. Kiedy tylko udało nam się zdobyć kilka punktów z rzędu, Brazylijczycy od razu nas uspokajali. To był bardzo ciężki mecz. Jutro jednak też jest dzień - mówił po meczu Mariusz Wlazły, który na tych mistrzostwach częściej gości w kwadracie dla rezerwowych niż na boisku.
- Ten mecz ułożył się źle po naszej stronie. Jest nam bardzo przykro. Szkoda, że ta strata punktowa jest naprawdę ogromna - dodał. Rzeczywiście Brazylijczycy zdobyli w meczu z nami 75 punktów, podczas gdy Polacy 56. To może mieć niebagatelne znacznie w ustawianiu końcowej klasyfikacji. Bo małe punkty są wskaźnikiem najważniejszym w tabeli w przypadku równej ilości dużych punktów co najmniej dwóch drużyn.
- Trzeba być teraz dobrej myśli i z chłodną, czystą głową podejść do meczu z Bułgarią. Najważniejsze jest zwycięstwo. Potem jednak będziemy musieli czekać na ostatni mecz w naszej grupie Bułgarii z Brazylią. Albo zostaniemy, albo nie. Takie są jednak mistrzostwa świata we Włoszech. Czeka nas teraz ciężkie zadanie, ale jest ono do wykonania. W ogóle do mnie dociera, że mogłoby być inaczej - tłumaczył spokojnie "Szampon".
- Brazylijczycy nie zagrali jakiegoś wielkiego spotkania. Zagrali na normalnie, na swoim poziomie. To my byliśmy tego dnia słabsi - dorzucił, wracając do potyczki z Canarinhos.
Przed spotkaniem z mistrzami świata nasi zawodnicy wyglądali na pewnych siebie. Swoją postawą wlali wiele nadziei w serca polskich fanów. Z ich wypowiedzi można było wywnioskować, że Brazylia w końcu "jest na wyciągnięcie ręki".
- Naprawdę wierzyliśmy w to, że gramy dobrze. Wierzyliśmy w to, że można z nimi w końcu wygrać - mówił po meczu Piotr Gruszka, najskuteczniejszy zawodnik w naszej drużynie. "Grucha" zdobył osiem punktów na 19 ataków. To jednak nic z w porównaniu z tym, co wyprawiał Vissotto. Skończył on 17 z 29 ataków (59-procentowa skuteczność), a cztery kolejne punkty dołożył blokiem.
- Każdej drużynie musi się przytrafić jeden słabszy dzień w turnieju. Akurat nam wypadł ten dzień na mecz z Brazylią. Teraz już nie można pozwolić sobie na porażkę - to z kolei słowa Zbigniewa Bartmana.
- Brazylijczycy zagrali prawie bez błędów w tym spotkaniu. Pozwoliliśmy im odskoczyć w każdym secie na kilka punktów, a wiadomo, że w meczach z nimi trzeba trzymać wynik. Zwyciężyli łatwo, bo to my popełnialiśmy masę błędów, zwłaszcza w pierwszym secie - dodał Gruszka.
Sposobem na Polaków okazał się serwis. Brazylijczycy silnymi, wręcz atomowymi zagrywkami, odrzucili nas od siatki. Szczególnie celował w tym Murilo, który serwisami wywalczył pięć punktów.
- O naszej wysokiej porażce zadecydował serwis Brazylijczyków. Był dla nas zabójczy i nie potrafiliśmy sobie z nim poradzić - mówił po meczu Castellani.
- Brazylijczycy mieli całkowitą kontrolę nad tym spotkaniem. Grali znakomicie w obronie. Musimy o tym spotkaniu zapomnieć jak najszybciej. Oczywiście ten mecz jeszcze niczego nie przesądza, bo przecież w piątek gramy jeszcze z Bułgarią - dodał argentyński szkoleniowiec polskiej ekipy.
Wściekły był Paweł Zagumny, kapitan naszej reprezentacji: - Zagraliśmy bardzo źle. W takim stylu nie można walczyć z Brazylią, bo ona bezlitośnie to wykorzystuje. Nie zmienimy już tego wyniku, dlatego najlepiej o tym meczu od razu przestać mówić.
zrodlo:onet.pl
Zmieniony przez - yo3k w dniu 2010-10-01 00:32:06
_______________________________
pieniądze szczęścia nie dają...szczęście daje ich wydawanie ;)