Ostatnio poznałem fajną dziewczynę na roku. W ten poniedziałek zagadałem do niej bardziej konkretnie-praktycznie spędziliśmy kilkugodzinną randkę na uczelnianym korytarzu. Całowaliśmy się i przytulaliśmy...aż do wczoraj kiedy to powiedziała, że ma kogoś w swojej miejscowości kogo kocha i cały czas o nim myśli(choć jak mi mówiła jeszcze bez wzajemności). Sądzę jednak, że spłoszyłem ją swoją bezpośredniością polegającą na całowaniu się z języczkiem, i przytulaniu. Ona chce , żebyśmy zostali przyjaciółmi. Zależy mi na niej. Powiedzcie, co mam robić i jak znaleźć wytrwałość do tego związku? Jak ją do siebie przekonać? Liczę na poważne odpowiedzi.
______________________________
Życie jest gonitwą za szczęściem
hmm.... chciałem użyć argumentu, że na studiach jesteś człowiek sukcesu, w przeciwieństwie do tego tam co siedzi na jakiejś wiosce, ale w takim wypadku...
no ale generalnie podtrzymuję to co w pierwszym poście
_______________________________
'Scuse me while I kiss the sky
a) calowac sie na korytarzu na uczelni?
b) zazwyczaj laskom odpjerdala po wyjezdzie na studia i ich wielkie lof zawarte w liceum ida sie walic. ona go kocha mhymmmm ale ciebie lub innego tez bedzie kochac.
Sądzę jednak, że spłoszyłem ją swoją bezpośredniością polegającą na całowaniu się z języczkiem, i przytulaniu.
Jakby jej zależało to była by zadowolona z tego faktu. Nie ma bata, że spłoszyłeś.
Ona chce , żebyśmy zostali przyjaciółmi.
Ma Cię w dupie.
Ta strona używa cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania - przeczytaj naszą politykę cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Akceptuję.