Moja sytuacja jest nietypowa, a doradzanie osób bliskch niekoniecznie jest obiektywne, dlatego chciałbym się was poradzić.
Sytuacja wygląda tak. Mam 22 lata, jestem studentem pierwszego roku budownictwa. Ale na 70% niezaliczę drugiego semestru, bo mam duże braki między innymi z matematyki. Mimo szczerych chęci, nie daje rady.
Jako, że studiuję dziennie staram sie w wolnym czasie dorabiać pracując na słuchawce. Ale mam ze sobą duży kłopot bo wpadłem w "nieprawidłowy interes" i napożyczałem ok. 10 tysięcy, które przepadło.
I teraz pojawiła mi się opcja wyjazdu za granicę. Semestru i tak raczej nie zaliczę, dlatego chciałbym wyjechać już teraz. Chciałbym się odkuć, do pracy do której mam możliwość jechać mógłbym odkładać miesięcznie około 5,6 tysięcy miesięcznie. Miejsce jest sprawdzone, bo pracuje tam moich dwóch kolegów z technikum.
I pytanie, stawiając się na moim miejscu, staralibyście sie jakoś w kraju odkłuć czy też wyjechalibyście za granicę ? Dodam, że jestem kawalerem i nikogo nie mam. Forumowicze pomóżcie.
Nie rozumiem problemu. Skoro w kraju nie masz perspektyw to jedź.
Ale i tak pewnie tylko się zasłużysz bardziej na wyjeździe i nie rozwiazesz swoich problemów, bo z tego co piszesz to nie należysz raczej do ludzi którzy coś osiągają w życiu.