Miałem trochę mieszane uczucia przed zamieszczeniem tego posta jako że ja stary Chłop 35 letni a tu pocieszenia szukają ludzie młodsi o 15 i więcej lat, no ale dobra; Wszystko wskazuje na to że będę się rozwodził, nie chcę się tłumaczyć dlaczego, dość powiedzieć że od dawna się nie układało. Byliśmy małżeństwem ponad 8 lat, mamy dwójkę dzieci w wieku 8 i 4 lat i nagle poof i mieszkam sam w hotelu. Jakoś nie potrafię tego ogarnąć jeszcze, ktoś w podobnej sytuacji podpowie jak się w nowej rzeczywistości odnaleźć, są tu jacyś inni rozwodnicy?
Wszelkie opinie mile widziane ;)
Zmieniony przez - Bareq w dniu 2016-09-18 01:18:44
______________________________
Jeśli wolno spytać to dlaczego wylądowałeś w tym hotelu? Mieszkanie/dom jest na Twoją żonę?
_______________________________
- Wodzu! Jesteśmy otoczeni!
- Świetnie, możemy atakować w każdym kierunku
Moja jest rozwódką i ma dużo znajomych rozwodników - także się wypowiem.
Przede wszystkim taka rada od tych rozwodników - nie hajtać się już z nikim, tylko luźne związki, konkubinat itd.
Wtedy mniej latania po sądach i łatwiej się rozejść jakby nie pykło.
Jak się rozstajecie mniej więcej w zgodzie, podzielicie się opieką nad dziećmi itd. to nie powinno być ciężko odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Tutaj na inso pewnie nie ma dużo takich osób z odzysku, ale ogólnie powyżej 30-tki jest takich dość sporo.
Dom wynajmowalismy, wyprowadziłem się ja żeby dzieciakom oszczędzić poniewierki.
Rozchodzimy się we względnej zgodzie. Chociaż tyle dobrze, że zieciaki mogę widywać bez problemu. Drugi raz się hajtać nie będę, ogólnie małżeństwo to zła instytucja jest
_______________________________
A moge zapytać co się wysrało? Ja jestem nawet starszy od Ciebie :D mam babe tyle samo lat, ale jakoś to się ciągnie. Poza jakimiś pierdołami, to sie nic złego nie dzieje.
Ale nie chciałbym żeby się działo, więc zapytuje. edukacyjnie / z ciekawości.
Nie mam żadnej rady, po prostu ile można się kłócić? Nie było sensu na siłę tego dalej ciągnąć. Lepiej późno niż później...
_______________________________
Od mojego kuzyna odeszła żona, maja jedno dziecko (w momencie rozwodu miał 5 lat) , chłopaka którego jestem chrzestnym. Rozchodzili się w zgodzie bez negatywnych emocji nikt nikomu nie robił problemów z widywaniem dziecka (chłopak przy matce). Mimo wszystko ta cała sytuacja zrobiła młodemu na psychice niezłe rysy. Tak więc jak to się potocznie zwykło mawiać, że rozwód w zgodzie jest mniejszym złem dla dzieci tak ja sądzę, że jest to gówno prawda. W żadnym wypadku Was nie oceniam i nie krytykuję Waszej decyzji, piszę to tylko jako swoje wnioski po tym co zaobserwowałem.
Sam sobie na pytanie odpowiedziałeś
Rozwód to rozwód w zgodzie czy nie rozpieprza życie wszystkim a najbardziej dzieciom. Rozwód przeprowadzony, powiedzmy w pokojowy sposób osczędza tylko dodatkowego cyrku z tym zwiazanego. Po rozwodzie przychodzi szara codzienność bez dwojga rodziców bez normalnej rodziny.
Rozwód przeprowadzony, powiedzmy w pokojowy sposób osczędza tylko dodatkowego cyrku z tym zwiazanego
i dlatego jest to mniejsze zło - czemu zaprzeczałeś pisząc, że to gówno prawda
Po rozwodzie przychodzi szara codzienność bez dwojga rodziców bez normalnej rodziny
Powiem tak - pie.rdolisz waść, bo znasz jakiś przykład, że chójowo jest po rozwodzie. A ja znam przykład, gdzie dzieciak wyrósł na normalnego chłopaka mimo rozwodu. Rodzice go wychowali na spółkę i źle nie miał.
Niejedna rodzina dusi się w toksycznym klimacie - to ma nierzadko zły wpływ na dziecko jak dwóje ludzi się nie dogaduje i męczą się ze sobą. Dzieciak widzi wręcz codziennie awantury i to mu ryje banie. Rozwód w takim wypadku byłby zmianą na lepsze.