nie lubie gadać o kasie. Ze względu na stan zapłaciłem trochę więcej niż za ten sam rocznik potrząc po ofertach allegro. Za sensowny egzemplarz w okolicach '97, '98, '99 trzeba położyć ok 6.500 papiera.
Nie licząc simsona sr50 za dzieciaka, nauki na "L" oraz chwilowej przygody z cb 500 to pierwszy "poważny" motocykl. Mam respekt ale się go nie boję. Póki co stoi w garażu i czeka na wiosne.
grubo ponad 1 miesiąc szukałem sensownego egzemplarza. Bandity mają tego pecha, że są stosunkowo tanie i popularne przez co często ląduja w łapach "męczycieli" albo jako sprzęt na 1 moto i często z tego względu mają przygody. Przejrzałem trochę ofert i 90% tego co jest np. na allegro nie warto nawet oglądać, bo już po zdjęciach widać, że po szlifie albo strasznie podmęczony. Unikaj też handlarzy i moto sprowadzonych z wysp (częsty problem to z moto z UK to rdza). Ze zdjęć da się trochę wyczytać - zwracaj np. uwage na nieoryginalne części albo dziwne kolory. Przy glebach często dostają dekle, lusterka, ciężarki kiery oraz na prawej stronie wydech. Ale i tak cudów nie ma bo prawie każdy 10 letni motcykl leżał choćby przy zwykłej parkingówce (mój też).
kurde na pierwszy sprzęt tak, ale dla kogoś kto już coś kuma bo kompletny zielonek może mieć problemy. Nie ukrywam, że waga jest spora. Prawie 80 km w sprzęcie na początek to też sporo moim zdaniem. Sprawę ratuje silnik - żeby bandzior pokazał pazury trzeba go wkręcić wyżej. W dole jest potulny jak baranek.