Nie sądziłem, że kiedyś tu napiszę... Ale stało się. Parę lat bezruchu, powiedzmy, że miałem inne rzeczy na głowie, ale sytuacja na przestrzeni czasu wymknęła się spod kontroli.
Na dzień dzisiejszy wygląda to słabo, 176cm wzrostu, waga 96-98kg. Od kilku miesięcy nie palę fajek, ale nie mogę powiedzieć o jakiejś znaczącej poprawie wydolności oddechowej. Ogolnie gniot ze mnie, parę lat siedzenia przy biurku po 10-11h dziennie, żarcia co popadnie, picia co popadnie, po pracy wylegiwania się - odpoczywania...
No i postanowiłem to zmienić. Diety jakiejś konkretnej na razie brak... Piję tylko wodę mineralną i jedną kawę dziennie (z cukrem), odstawiłem wszelkie słodycze, smażone - panierowane mięso, ogólnie staram się jakieś dobrze przyrządzone mięso, sporo warzyw, chleb pełnoziarnisty.
Zacząłem też lekko biegać... Lekko, bo inaczej sie nie da. Po pierwszych 3 przebieżkach mam wrażenie, że bardziej sobie krzywdę robie, aniżeli pomagam. Robię póki co jakieś 2km truchtem + jakieś 500m szybkiego marszu. Przy tym łydy mnie palą, w klatce ciśnie, gardło od sapania napjerdala, w głowie szumi.
Coś może robię źle? Chociaż nie wydaje mi się, że można źle biegac... Ale się nie znam. Może to po prostu trzeba przetrwac?
jak masz możliwość, to przerzuć się na rower zamiast biegania, przynajmniej na początku, aż trochę odżyjesz
później już z górki
_______________________________
Zapraszam do gotowania [http://www.insomnia.pl/-t670340.html]
Sprzedam MSI Dominator GT70 [http://www.insomnia.pl/-t685017.html]
Na 3 dni przebieżek przypadają 3 dni rowerka, na zmianę... Rowerem robię tak 10-20km. Tutaj na szczęście prawie bez objawów nadchodzącego zawału, udaru, czy innej padaczki.
Zastałeś się i to są tego efekty
możesz się w sumie zbadać jak masz chwilę czasu,czy serdcho pracuje jak trza, czy wszystko ok,ciśnienie zmierzyć
i jak wszystko w normie albo blisko niej to masz zielone światło i możesz walczyć ze sobą mocno.
Skoro 2km truchtu tak Cię robią to jest co poprawiać,utrzymaj motywajcę i powodzenia.
Też przez ostatnie 3 lata sie zasiedziałem, praca taka jak twoja - siedzenie po 5-8h przy kompie,a potem odpoczynek w domu (ciekawe po czym ) a jedyny sport jaki uprawiałem to była jazda samochodem po mieście . Co do biegania na początku miałem jak ty, ale po miesiącu sie poprawiło. Generalnie przerzuciłem się teraz na rowerek i na nim robię aero żeby stawy nie dostawały w pisdę przy bieganiu, na to będzie jeszcze czas. Jak narazie przez 2 miechy -8kg i idzie gładko, jest 191cm i 115kg. Michy jakoś tak też nie trzymam, ale nie jem gówien i obiady robie non stop z tematu Pafiela. No i trzymam się tych 4-5 posiłków dziennie. Powodzenia spaślaku
_______________________________
Wyjebane tak mocno, że mnie nie możesz nie kochać
No ja może nie z tematu pafiela, ale podobnie kombinuję. Ale mam jeszcze ograniczenia, nie mogę jeśc dużo białka, mam jakąś nadwrażliwość i w moment mnie wypryszcza na plerach. A myślałem, że to problem nastolatków... Ale ogólnie stawiam na pieczone w rękawie, gotowane, ewentualnie smażone na niewielkiej ilości oliwy. Żadnych sosów na mące, schaboszczaków, majonezów i innych.
Teraz głownie drób, rybka, makarony, ryże, warzywa wszelakie.
Zmieniony przez - baca_o-ca w dniu 2013-05-16 11:59:21
motywacja jest, cel jest, na pewno się nie poddam.
makaron jest ***owym zrodlem odzywczym, ale sam jem tylko ze 25g dziennie... smazenie na oliwie odpada, jak chcesz to najlepiej oleje tloczone na cieplo albo smalec...
daje ci 2 tygodnie i sie znudzisz
Zmieniony przez - Neptys w dniu 2013-05-16 15:48:35
_______________________________
Nie probuj zrozumiec...
Coś jeść trzeba, wolę makarony niż kartofle (chyba że pieczone w rękawie, są spoko).
Z tymi olejami to już nie wiem... Więcej się piszę o lepszej oliwie, niż tłoczonych na ciepło czy smalcu...
Nie znudzę się, a nawet jeśli to nie przestanę. Za daleko to zaszło...
ziemniaki niby nie są najgorsze... za pewne mniej przetworzone niz makaron, a raczej chodzi tutaj o jak najmniej obrabiane produkty...
_______________________________
Nie probuj zrozumiec...